Shift kariery: Jak przeskoczyłam z korporacji do deweloperki
Cześć,
W branży deweloperskiej jestem od 2021 roku, wcześniej zaś przez 8 lat zajmowałam się międzynarodowymi projektami i pracowałam jako Project Manager w amerykańskiej firmie. Historia, a przynajmniej jej początek, wydaje mi się dość standardowa po tych paru latach pojawił się moment refleksji. Czy robię to, co lubię, czy chcę to dalej robić, czy wiążę z tym kierunkiem kariery swoją dalszą przyszłość. Wiele pytań, niejasne odpowiedzi. A im częściej te pytania pojawiają się w naszej głowie tym może to silniejszy znak, że jednak coś jest na rzeczy?
U mnie te myśli pojawiły się w momencie budowy własnego domu. Pomyślałam wtedy, że mogłabym po prostu budować dla innych. I szczerze, przyglądając się bliżej jednej inwestycji, stwierdziłam, że zrobiłabym to lepiej. To był rok 2017- 2018. I cisza. Pomysł zawisł. Wróciłam do swoich codziennych obowiązków. Temat wrócił podczas covidu - wtedy też ze zdwojoną siłą wróciła chęć zmiany zawodowej i potrzeba silniejszego, własnego rozwoju. Poczułam, że jestem gotowa i zaczęłam sprawdzać czego potrzeba, aby mój kiełkujący pomysł przekuć w coś realnego.
Całość potraktowałam jak projekt, tyle że bardziej życiowy ;-) Zrobiłam przegląd tego, co wiem, gdzie czuje się stosunkowo dobrze, a nad czym muszę się bardziej pochylić. Czytałam mnóstwo artykułów, obejrzałam dziesiątki materiałów na YT. Uruchomiłam kontakty, które miałam i pytałam, pytałam i pytałam. O wszystko - o koszty, o plusy, minusy, finansowanie, kapitał na start etc. Wykonany rekonesans pozwolił mi oszacować wstępny budżet, który powinien wystarczyć na zakup działki oraz wykonanie projektu architektonicznego. W moim przypadku było to 500 tys. złotych - wedle mojej, ówczesnej wiedzy kwota ta powinna starczyć na zakup działki, która pomieści 4 lokale. Dlaczego akurat 4? Wtedy kombinowałam w ten sposób - 2 to raczej za mało aby inwestycja była opłacalna. Z kolei więcej niż 4 to jak na start i mój pierwszy raz zbyt duże ryzyko i też większy wkład własny.
Plan więc był, przeliczone oszczędności również - została “tylko” działka, której nie miałam. To, co miało się okazać pierwszą bazą trwało przeszło 5 miesięcy. Poszukiwanie odpowiedniej działki nie za daleko od Wrocławia i spełniającej odpowiednie kryteria okazało się prawdziwą zmorą, z którą nie mogłam sobie poradzić. Szukając pomocy, wzięłam udział w warsztatach deweloperskich, które były skupione wokół określania powierzchni zabudowy i idącej za tym rentowności. Był to dla mnie osobiście przełom - coś drgnęło w mojej głowie i nastawieniu oraz sposobie szukania i odpowiednią działkę udało mi się znaleźć w ciągu następnych 2 tygodni w sąsiedniej Oławie.
Dzięki szkoleniom lepiej podeszłam do analizy i przy znalezionej ziemi wyszło mi, że mogę postawić nie 4 a 6 domów w zabudowie szeregowej, o powierzchni 89 m2, zamiast 125 m2 z garażem. Osobiście nie żałuje ani złotówki którą wydałam na poszczególne szkolenia - w tej branży wielkość inwestowanego kapitału (przynajmniej dla mnie) jest ogromna, a każdy błąd może nas słono kosztować. Czułam się też po prostu pewniej, zbijając myśli z profesjonalistami, innymi uczestnikami szkoleń i w pewien sposób też porównując się z nimi - pod kątem wiedzy, podejścia i zaangażowania. To działało na mnie mocno motywująco.
Co dalej? Cóż, można by pomyśleć, że już będzie z górki ale nie tak szybko. Psychika robi swoje. I też w moim przypadku odezwała się wtedy, kiedy powinna - gdy miałam zamienić koszty liczone w setkach złotych na takie liczone w setki tysięcy. Gdy kreśląc plany na papierze, miałam przekształcić je w projekt i zobowiązanie trwające jakieś 2 lata, inwestując realnie lwią część oszczędności mojej rodziny. Gdy bardziej namacalny stał się fakt, że aby doprowadzić projekt do końca będę potrzebowała jeszcze dodatkowego finansowania (ostatecznie było to 1,7 mln kosztów budowy), będę musiała wziąć kredyt, prowadzić spółkę, odpowiadać za oddany budynek przez 5 kolejnych lat… Głowa parowała. Patrząc wstecz, pamiętam, że miałam w sobie ogromny strach, nieprzespane noce, czy dobrze robię żeby w to iść. Z drugiej strony czułam jednak, że dam radę. Działka została kupiona.
Postanowiłam dalej pracować na etacie, obniżając jednak tygodniowy wymiar godzin. Choć było to męczące, to jednak dawało spore poczucie bezpieczeństwa no i wciąż był to pewny, miesięczny zastrzyk gotówki. W branży deweloperskiej zysk pojawia się przeważnie dopiero po sprzedaży ostatniego lokalu, a więc jakoś po dwóch latach od startu. Na początek uważam, że był to dobry wybór i zaczynając dziś, pewnie zrobiłabym tak samo.
Moja inwestycja zakończyła się sukcesem latem 2023 roku. Po drodze zdarzyło się wiele, i wiele mogłabym jeszcze opowiedzieć na różne tematy. Kwestie finansowania, projektu, pozyskiwania wiedzy w nowej branży, planowania i doglądania inwestycji. Z rzeczy mniej ciekawych - wojna, praktycznie zamrożony rynek kredytów hipotecznych i brak sprzedaży – chętnie podzielę się swoimi doświadczeniami w razie zainteresowania konkretnymi wątkami, a każdemu, kto dobrnął do końca bardzo dziękuję za poświęcony czas i życzę wytrwałości w pogoni za marzeniami!